×
SZUKAJ
KazdyStudent.pl
pytania dotyczące życia i Boga
Istnienie Boga

Jak ateistka uwierzyła w Boga

Osobista relacja ateistki, która była przekonana, że żaden bóg nie istnieje. Jakie fakty doprowadziły ją do Boga.

WhatsApp Share Facebook Share Twitter Share Share by Email More PDF

Marilyn Adamson

Religijni ludzie wydawali się poirytowani moim pytaniem: „Skąd wiesz, że Bóg istnieje?” Być może zastanawiali się nad moimi motywami, a może nie mieli pojęcia, jak odpowiedzieć. Większość odpowiedz brzmiała: „Cóż, po prostu to wiesz”. Nie chciałam być uciążliwa, ale na pewno tego „nie wiedziałam”. Miałam nadzieję, że ktoś mi odpowie.

Po wielu miesiącach zadawania pytań, pomyślałam: „Oto ludzie, którzy mówią, że wierzą w Boga, ale nikt nie wie, dlaczego!” To było jak poznanie prawdy o Świętym Mikołaju. Wydawało się oczywiste, że Bóg został wymyślony. Może niektórzy ludzie mieli potrzebę wiary w Boga, ale najwyraźniej nie było żadnego dowodu, żadnych obiektywnych faktów. Doszłam do bardzo poważnego wniosku. Bóg tak naprawdę nie istnieje. Byłam o tym przekonana przez lata i nie spodziewałam się, że to się kiedykolwiek zmieni.

Jednak potem spotkałam kogoś, kto sprawił, że zainteresowałam się możliwością istnienia Boga. Była troskliwa, uprzejma i bardzo inteligentna. Zastanawiało mnie, że ktoś tak inteligentny może wierzyć w Boga. Mówiła o Bogu tak, jak gdyby był jej najbliższym przyjacielem. Była przekonana, że bardzo ją kocha. Dobrze znałam jej życie. Każdy problem przedstawiała Bogu ufając, że go rozwiąże lub zatroszczy się o nią w jakiś sposób. Mówiła mi całkiem szczerze, że tylko modliła się, by Bóg zadziałał w kwestii jej problemów. Przez ponad rok regularnie widziałam to, co wydawało się być odpowiedziami na jej modlitwy. Obserwowałam jej życie na milion sposobów i jej wiara w Boga była niezachwiana. Tak więc, z jednej strony chciałam uwierzyć w Boga, bo podziwiałam jej styl życia i miłość do innych, ale nie mogłam uwierzyć w coś wbrew własnemu intelektowi, wbrew zdrowemu rozsądkowi. Bóg. Fajny pomysł, ale nic poza tym. Chęć, by coś było prawdą, nie czyni tego prawdziwym.

W tym czasie rozwijałam osobistą filozofię.

Wypróbowałam coś, czego nie jestem pewna, że wielu ludzi próbuje. Co kilka tygodni, studiowałam podejście do życia konkretnego filozofa: Nietzseche’go, Hume’a, Dostojewskiego, Sartre’a, Platona itd. Potem próbowałam to zastosować w swoim życiu. Odkrywałam wciąż na nowo, że albo filozofom czegoś brakowało, albo byli za mało praktyczni, by wcielić w życie ich przekonania. Jednak kontynuowałam swoje poszukiwania.

Rzucałam mojej przyjaciółce wyzwanie każdym pytaniem na temat Boga, jakie przychodziło mi do głowy. Często zdarzało się, że późnym wieczorem zapisywałam pytania. Trwało to dobrze ponad rok. Pewnego dnia wręczyła mi książkę1, która krótko odpowiadała na takie pytania takie jak: czy Bóg istnieje, czy Jezus jest Bogiem, co z Biblią. Prezentowała fakty. Nie komentarze w stylu „musisz uwierzyć”.

Zobaczyłam niektóre argumenty przemawiające za istnieniem Boga, które były bardzo logiczne. Te części, które szczególnie mnie przekonywały to chemiczny skład wody i pozycja ziemi wobec słońca. To wszystko było zbyt doskonale zaprojektowane, zbyt idealnie połączone. Moja wiara w to, że „nic się za tym nie kryje” wydawała się słabsza niż możliwość istnienia Boga. Miałam mniej powodów, by być pewną istnienia niczego i więcej powodów by myśleć, że Bóg może gdzieś tam być.

Następnie doświadczyłam sytuacji, która całkowicie podważyła moją ówczesna filozofię życiową. To, w czym pokładałam swoja wiarę, okazało się zupełnie niewystarczające. Zaszokowało mnie to, że byłam na straconej pozycji w kwestii podejścia do życia, na którym mogłabym polegać. Jednakże życie potoczyło się dalej. Mam dość stabilną osobowość. Nigdy nie czułam się jak osoba „w potrzebie”. Żadnych trwających dłużej kryzysów. Żadnych wielkich zmagań i na pewno nic, co wywoływałoby poczucie winy.

Jednak nie mogłam przestać myśleć o koncepcji istnienia Boga. Czy On tam jest? Czy istnieje? Może jest jakiś Bóg?

Pewnej nocy znów rozmawiałam z moją przyjaciółką. Wiedziała, że mam już wszystkie informacje, jakich potrzebuję. Wiedziała, że skończyły mi się pytania, ale wciąż starałam się dyskutować. Nagle moja przyjaciółka zwróciła się do mnie i powiedziała: „Wiesz, nie mogę podjąć decyzji za ciebie, a Bóg nie będzie czekał wiecznie”. Natychmiast wiedziałam, że ma rację. Zwlekałam z bardzo ważną decyzją. Poszłam więc do domu i zdecydowałam, że podejmę decyzję. Miałam zamiar zaprosić Boga do swojego życia albo zakończyć na zawsze rozważania na ten temat i nigdy już nie pozwolić sobie na rozmyślanie o możliwości istnienia Boga. Byłam zmęczona ciągłym rozważaniem tej decyzji. Byłam zmęczona myśleniem na te temat. Przez kolejne trzy lub cztery godziny przejrzałam wszystko, co przeczytałam i zaobserwowałam. Podsumowałam to wszystko.

Doszłam do wniosku, że argumenty za istnieniem Boga są tak mocne, że bardziej sensowne jest uwierzyć w Boga niż wierzyć w to, że Go nie ma. Musiałam podjąć działanie na bazie tych wniosków. Wiedziałam, że sam intelektualny wniosek, iż Bóg istnieje, jest niewystarczający. To byłoby tak, jak podjęcie decyzji, że… samoloty istnieją. Wiara w istnienie samolotów nic nie znaczy. Jednak jeśli musisz gdzieś dotrzeć samolotem, to trzeba podjąć decyzję i postępować zgodnie z nią by znaleźć się na pokładzie. Musiałam podjąć decyzję i zaprosić Boga do mojego życia. Po kilku godzinach przemyśleń zwróciłam się do Niego: „Dobrze, wygrałeś. Proszę cię, byś wszedł do mojego życia i możesz zrobić z nim, co tylko zechcesz”. (Wydawało mi się rozsądne, że skoro Bóg istnieje, Bóg ma wszelkie prawa by mieć wpływ i kierować moim życiem, jeśli tego chce.)

Położyłam się spać i następnego dnia rano zastanawiałam się, czy Bóg wciąż tam jest. Szczerze mówiąc, jakoś wyczułam że jest. Jedną rzecz wiedziałam na pewno, natychmiast miałam wielkie pragnienie, by poznać tego Boga, w którego teraz wierzyłam. Chciałam czytać Biblię. Kiedy to robiłam, wydawało się, że Bóg mówił mi o tym, kim jest i w jaki sposób widzi naszą relację. To było niesamowite. Rzeczywiście mnie zaskoczyło to, jak często mówił o swojej miłości. Tego się nie spodziewałam. W moim rozumieniu po prostu uznawałam Jego istnienie. Nie miałam od Niego żadnych oczekiwań, ale kiedy czytałam Biblię, On zdecydował się przekazać mi swoją miłość. To była niespodzianka.

Wciąż miałam swoją sceptyczną naturę. Pierwsze kilka miesięcy lub rok pytałam siebie: „ Czy ja naprawdę wierze w Boga? Dlaczego? Metodycznie powracałam do pięciu obiektywnych powodów mojej wiary, że Bóg istnieje. Nie opierała się ona na uczuciach, ale na faktach, na powodach.

To dla mnie jak fundament budynku. Fakty/powody podtrzymują moja wiarę. Gdy ktoś przejeżdża po moście Golden Gate w San Francisco, może czuć wobec mostu co tylko chce, ale to konstrukcja/projekt/materiały, z których zbudowany, pozwalają bezpiecznie dostać się z jednej strony na drugą. Tak samo obiektywna rzeczywistość istnienia Boga - logiczne, historyczne, naukowe fakty, by uwierzyć w Jego istnienie, są ważne dla mnie. Są ludzie, którym wydaje się, że tego nie potrzebują, ale ja nie cierpię być oszukiwana i mam mało szacunku wobec życzeniowego myślenia. Uzasadnione powody istnienia Boga miały dla mnie znaczenie.

Moje doświadczenie, część 2 - kolejne dowody na istnienie Boga

Jestem chrześcijanką od ładnych paru lat. Dlaczego teraz wierzę w Boga? Jakie mam powody, by nadal w Niego wierzyć? Nie wiem, czy któryś z nich będzie wiarygodny dla ciebie, ale postaram się odłożyć te wątpliwości na bok i być z tobą szczera. Wcześniej moje pytania dotyczyły istnienia Boga. Po tym rozpoczęciu relacji z Bogiem, zobaczyłam dodatkowe dowody na to, że Bóg jest rzeczywisty. Takie jak:

1. Kiedy mam pytania, wątpliwości albo przydałby mi się wgląd w daną sprawę, Bóg mówi do mnie przez Biblię. To, co mi pokazuje, jest zawsze dopasowane do mojego pytania i jest lepszą, bardziej satysfakcjonującą odpowiedzią niż się spodziewałam. Oto przykład. Pewnego dnia mój grafik, terminy i obowiązki zaciskały się, jak powróz na mojej szyi. Znacie to uczucie przeciążenia, kiedy nie wiecie nawet od czego zacząć? Wyjęłam kartkę i długopis i zapytałam Boga: „Po prostu powiedz mi, co chcesz żebym zrobiła i ja to zrobię”. Byłam w pełni przygotowana, by wziąć na barki 100% odpowiedzialności i w sumie to prosiłam Boga, by ustalił dla mnie priorytety, powiedział jak do tego podejść, a ja zrobiłabym to. Potem otworzyłam Pismo Święte i natychmiast przeczytałam o tym, jak Jezus rozmawiał z niewidomym. Jezus zapytał go: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Przeczytałam jeszcze raz: „Co chcesz, abym ci uczynił?” Całkiem zaskoczona, wzięłam długopis i zaczęłam spisywać zupełnie inną listę. Odkryłam, że jest to dla Boga charakterystyczne. Przypominanie nam, że On tu jest, że się troszczy i może wiele zrobić.

Mogłabym przytoczyć setki przykładów, gdy zadawałam Bogu pytanie, a On dokładnie mi odpowiadał. Prawdopodobnie cechą Boga, którą najbardziej doceniam, jest to, że zawsze chce odpowiadać na moje pytania.

2. Kiedy potrzebuję wskazówek, by podjąć decyzję, On je daje. Wierzę, że Bogu zależy na naszych decyzjach. Wierzę, że ma plan dla naszego życia, że jest dla niego ważne, za kogo wyjdziemy za mąż, jaką mamy pracę itp. Nie wierzę, że przejmuje się tym, jaką pastę do zębów kupuję i mnóstwem innych przyziemnych decyzji. Jednak myślę, że Mu zależy na decyzjach, które wpłyną na moje życie lub na to, co On chce przez moje życie osiągnąć.

Pewnego razu musiałam podjąć decyzję w sprawie wyjazdu na Bliski Wschód. Było to ryzykowne i byłam gotowa pojechać tylko, jeśli Bóg chciał, bym pojechała. Było dla mnie ważne wiedzieć, czego On chce. Przy dwóch rożnych okazjach pytałam Boga o pracę. W obu przypadkach jego prowadzenie było tak jasne, że każdy, kto mógł to obserwować miałby podobne wnioski. Pozwól, ze posłużę się małym przykładem.

Na trzecim roku studiów zdecydowałam, że po ukończeniu szkoły podejmę pracę w chrześcijańskiej organizacji, co wymagało ode mnie przeprowadzki do Kalifornii. Trwała właśnie bożonarodzeniowa przerwa świąteczna i odwiedzałam rodziców. Pewnego wieczoru byłam sama i w myślach przeglądałam długą listę znajomych. Zastanawiałam się, kogo mogłabym przekonać do przeprowadzki do Kalifornii razem ze mną, byśmy mogli mieszkać razem. Przyszła mi do głowy jedna osoba o imieniu Christy, która już skończyła studia i dostała pracę w stanie Iowa. Pomyślałam, że byłaby doskonałą współlokatorką, ale od kilku miesięcy nie miałam okazji z nią porozmawiać. Nie więcej jak pół godziny później, zadzwoniła do mnie Christy. Jej pierwsze zdanie brzmiało: "Słyszałam, że zaczynasz pracę w tej chrześcijańskiej organizacji”. Zatkało mnie, bo dotąd powiedziałam o tym tylko jednej znajomej z Ohio. Jej następne zdanie to: „Mam garnki, patelnie i naczynia”. „CO TAKIEGO?!” - powiedziałam. Przeprowadzała się do tego samego miasta w Kalifornii i dzwoniła, by się przekonać czy nie zamieszkałabym z nią. OK, więc widzisz, o co mi chodzi.

Możesz zapytać, dlaczego robić z tego wielką sprawę i w ogóle potrzebować Bożej pomocy przy tej decyzji? Wiedziałam, że moi rodzice będą całkowicie przeciwni tej pracy. Myślałam, że może mnie to kosztować utratę relacji z nimi na zawsze. Nie był to łatwy wybór. Prosiłam Boga, by prowadził mnie w kierunku Jego woli. I tak zrobił. Było przynajmniej dziesięć innych wydarzeń związanych z tą pracą, równie zrozumiałych.

3. Wyjaśnienia na temat życia - dlaczego tu jesteśmy, jaki jest cel, co jest ważne w życiu, co warto cenić i o co zabiegać - Bóg ma lepsze odpowiedzi niż cokolwiek i gdziekolwiek przeczytałam. Przestudiowałam wiele filozofii i religii i innych podejść do życia. Jednak, gdy czytam Pismo Święte i patrzę na życie z Bożej perspektywy, to widzę, że wszystkie elementy układanki do siebie pasują. Wciąż jest wiele treści w Biblii, których nie rozumiem. Nie chcę sugerować, że w pełni rozumiem wszystko. Chcę powiedzieć, że życie nabiera sensu z perspektywy Bożego objawienia.

4. Bliskość z Bogiem jest głębsza niż bliskość z jakimkolwiek człowiekiem. Mówię to jako mężatka z dwojgiem dzieci i mnóstwem znajomych. Jego miłość jest doskonała. Jest niezwykle łaskawy. Spotyka mnie tam, gdzie jestem i mówi do mnie. Wkracza z działaniami, które zadziwiają mnie jako obserwatora. On nie jest doktryną czy systemem wierzeń. Widzę, jak działa w moim życiu.

5. Uczynił z moim życiem więcej niż uczyniłabym sama. To nie jest przyznanie się do bycia gorszym lub przykład braku pewności siebie. Mówię w kategoriach osiągnięć, które daleko wykraczają poza to, co kiedykolwiek miałam na myśli. On dostarcza pomysłów, wskazówek, rozwiązań, mądrości i motywów lepszych niż te, do których mogłabym aspirować sama.

Cóż, jest więcej, ale myślę, że to wystarczy. Nie jestem pewna, czy cokolwiek z tego, co napisałam jest dla ciebie wiarygodne, ale byłam tak szczera, jak tylko potrafię. Jeśli chciałbyś poznać niektóre z dowodów, które ateistce pomogły uwierzyć w Boga, proszę zapoznaj się tymi dwoma artykułami:
      Czy Bóg istnieje?
      Wiara, która nie jest ślepa

 Jak nawiązać przyjaźń z Bogiem
 Mam pytanie…

Przypisy: (1) Paul E. Little, Know Why You Believe, IVP Books


UDOSTĘPNIJ INNYM:
WhatsApp Share Facebook Share Twitter Share Share by Email More